Trzeba przyznać, że określenie stara panna wychodzi na dobre ze słownika współczesnych. Ktoś czasami rzuca ukradkiem taką kąśliwą uwagę, ale coraz częściej słyszymy o byciu singielką. Czy singielka i stara panna to tylko różne określenia tej samej osoby? Czy rzeczywiście różnice między nimi nie istnieją?
Otóż nie. Singielka i stara panna to dwie różne, a rzec by można z pełnym przekonaniem, całkowicie różne postacie, pomiędzy którymi jest przepaść wielka jak stąd do koła podbiegunowego.
Singielka to po prostu kobieta, i to w pełnym tego słowa znaczeniu, która swojej kobiecej niezależności broni, niczym przedstawicielka jakiegoś drapieżnego gatunku, stająca do walki w obronie swego potomstwa. Niezależność to święta rzecz, na ołtarzu której jest w stanie złożyć wszystko. No – bądźmy sprawiedliwi – prawie wszystko. Jest ładna, zadbana, inteligentna i świadoma swojej wartości. Wie czego chce, i nie zgodzi się na namiastki.
Na sam dźwięk słowa „samotność” uśmiecha się pogardliwie i z niedowierzaniem. Co? Jaka samotność? Czyja samotność? Tego po prostu nie ma w jej słowniku. No może pojawia się na chwilę, kiedy przyjaciółka wpadnie na zwierzenia i mówi o tym wstrętnym chłopie. Tak, dźwięk zakazanego słowa na „s” pojawia się jedynie w kontekście opowiadania przyjaciółki o tym, jak samotną można się czuć w związku, kiedy ktoś jest obok, ale jakby go nie było.
Wolny czas dla singielki często jest towarem deficytowym. Praca, znajomi, kurs tańca, szkoła językowa, wypad w góry, koło dyskusyjne, kosmetyczka itd. itp. można tak długo wymieniać. I gdzie tu znaleźć wolną chwilę dla potencjalnego partnera. Mimo najszczerszych chęci nie ma.
Kim jest zatem jej przeciwieństwo, czyli stara panna? Udręczona, zestresowana, sfrustrowana ciętymi uwagami rodziny i otoczenia o tym, że „jeszcze” nie znalazła sobie faceta. Wszyscy w rodzinie starają się jej pomóc, swatając z kolegą z pracy, albo szwagrem kuzyna.
Z drugiej strony stara panna, czując na sobie wielką presję, w chwili kiedy na horyzoncie pojawia się niezaobrączkowany osobnik w spodniach jest tak spięta, że równie dobrze można by postawić na jej miejsce figurkę woskową lub wyrzeźbionego w drewnie świątka.
Co do pracy, bywa różnie. Często zdarza się i tak, że pracując w miejscu, gdzie większość osób jest w związkach, czuje się po prostu źle. Nie mając dużego wyboru wysłuchuje opowieści o pierwszych ząbkach i rocznicach ślubu, grzecznie przyklejając grymas uśmiechu na usta.
Tym, czego najczęściej brakuje starej pannie, by stać się singielką jest odwaga. Odrobina ikry, żeby powiedzieć wszystkim wokół: odczepcie się. Odwaga, żeby żyć swoim życiem. Nie pozwalać innym by decydowali za nią: kim jest, czego ma chcieć, słuchać i jaką ma być. Dlatego na drodze do przeistoczenia starej panny w singielkę należałoby zacząć od porządnego kursu asertywności.
Jaki wniosek stąd wypływa? Singielki to odważne stare panny, które umieją podbijać świat w pojedynkę i świetnie się z tym czują.